piątek, 9 września 2016

Lizaki o smaku nikotyny - Część 2

Witam, pozdrawiam, ciąg dalszy, przyda się jak ktoś przeczytał część pierwszą. Mam nadzieję, że moi chłopcy dają się lubić i chcecie widzieć, o co tu właściwie chodzi... Zapraszam ;)


Wydawać mogłoby się, że taki osiedlowy zabijaka jak ja powinien bez trudu wystraszyć jakiegoś szczyla z lizaczkiem. Otóż błąd. Już następnego dnia ten pieprzony debil podszedł do mnie jak gdyby nigdy nic. Odwróciłem się, kiedy chłopaki zaczęli się śmiać, patrząc na coś za moimi plecami. 

- Cześć – powiedział tylko do mnie. 

- Cześć – wycharczałem. 

- Nie przedstawisz nas swojej dziewczynie? – zaśmiał się Grzesiek. 

Przewróciłem oczami. A ten znowu swoje. Chciałem go uświadomić, że powtarzany żart przestaje być śmieszny, ale Mateusz rzucił mi krótkie, chyba zresztą nerwowe spojrzenie i nic nie powiedziałem. 

Być może, gdyby któryś z moich kumpli spojrzał w te jego cholerne gały zrozumieliby, że z tym typem jest coś nie tak. Ale on patrzył w oczy tylko mi. Przez korytarz niósł się chóralny niemal szept. Kurwa mać. 

- Przykro mi, chłopcy, ale płeć się nie zgadza… – mruknęła Hanka, wyłaniająca się z łazienki. – Brak mu podstawowych… - uśmiechnęła się, unosząc dłońmi swoje imponujące piersi w bardzo sugestywnym geście. – … walorów… 

Nieoceniona Haneczka, zawsze ratuje sytuacje. 

- Hanka – przedstawiła się. 

Udało jej się przykuć jego uwagę. 

- Mateusz. 

- Mati, słoneczko – rzuciła, otaczając go ramieniem i przyciągając do naszej małej grupki. – To oczywiste, że chcesz poznać znajomych swojego obiektu westchnień… 

Hanka, niniejszym odbieram Ci wszystkie przysługi, które byłem ci dłużny, pomyślałem, ale nagle mnie tknęło, że to podtyka mu doskonałą okazję, żeby zaprzeczyć… 

Nic. Nic, kurwa, nie powiedział. Zamrugał tylko i spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. No nie… Chyba sobie jaja robisz… 

- … ale chłopcy to straszne buce, więc sam rozumiesz… Poznaj Grześka, Kazika i Andy’ego. A ta panienka pod ścianą to Kri. 

Mati przebiegł wzrokiem po moich kumplach i uśmiechnął się lekko. Ale, chwila, chwila, co?! Ten typ tyle czasu zgrywał jakiegoś autystyka, a teraz tak po prostu się uśmiecha? Co? 

Usiłowałem skupić się na słowach Hanki, która próbowała sklecić coś na kształt rozmowy. 

- Kuba jakoś nigdy o Tobie nie wspominał… 

- Bo właściwie się nie znamy – powiedział Mateusz, zanim zdążyłem zareagować. Co on taki rozmowny? Coś miałem złe przeczucia… - Ale Kuba mnie intryguje, więc pomyślałem, że powinniśmy się poznać. 

Że, kurwa, co?! 

Opadła mi szczęka, a mój mózg eksplodował i chyba zacząłem się ślinić jak zombie… Nie mógł tego powiedzieć. To niemożliwe… 

Zapadła trochę za długa pauza w rozmowie. 

- Pedał jesteś czy co? – zapytał w końcu beznamiętnie Kazik. 

A ten szczyl, diabłem podszyty, zamiast coś powiedzieć, zaczął się nad czymś zastanawiać. Nie, kurwa, ani się waż! W końcu się uśmiechnął i rzucił Kazikowi swoje niepokojące spojrzenie. I przysiągłbym, że Kazik się wzdrygnął… 

- Jakiej odpowiedzi oczekujesz? – rzucił chłopaczek. Spojrzał mi jeszcze w oczy, powiedział: - Pa – i odszedł, uśmiechając się lekko, wyłącznie ustami. 

Wtedy coś się zmieniło, chociaż nie do końca załapałem, o co chodzi. Nie miałem siły się wściekać, po prostu stałem z pozostałymi i patrzyłem za nim tępym wzrokiem. 

- Łał… - mruknęła Hanka. – To było… 

- … dziwne? – dokończył Kazik. 

Czego ty ode mnie chcesz, Mateusz? 



Szczurek spod mostu nawiedzał nas potem z chwiejną regularnością. Jak tamowaliśmy ruch na korytarzu, podchodził i włączał się do rozmowy. Właśnie, kurwa, nas, bo pod moją nieobecność, rzadko dopełzał do moich kumpli, żeby pogadać. Gnojek miał jakąś obsesję na moim punkcie, cholera jasna. 

Nie wiem w sumie czy to jakieś ludzkie odruchy się we mnie ulęgły, czy po prostu przywykłem, ale sam nie wiem kiedy przestałem go gonić w diabły. Hanka wydawała się całkiem entuzjastycznie nastawiona do jego obecności, a pozostałym było dosyć wszystko jedno. 

- Wyrwijmy się gdzieś… – jęknął Andy, w któryś piątek po lekcjach, kiedy wylegliśmy z tej ruiny. – Szkoła – dom, ochujeć można… 

Fakt faktem, w owym czasie ani się impreza żadna nie składała, ani nikt się z domu nie ruszał za bardzo. 

- Dobry plan – podchwyciła Hanka, wieszając mi się na ramieniu. – Chodźmy się poszlajać, od miesiąca chyba kursuję jak pociąg pośpieszny… 

- Zajebiście, ale dajcie mi chwilę – rzucił Grzesiek i poszedł zadzwonić. 

Bez krępacji wyciągnęliśmy szlugi. Co, że pod szkołą? Wszyscy pełnoletni… 

- Cześć – usłyszałem za sobą. 

- Siema – rzuciłem niechętnie, odwracając się do Mateusza, a za mną przywitała się cała reszta towarzystwa. 

- Papierosa? – zaproponowała mu Hanka, machając paczką. 

- Dzięki, nie palę… 

- Lecimy, ludzie – zawołał Grzesiek, wracając do nas. – O, cześć, Mati, idziesz z nami marnować czas? 

- Która godzina? – zapytał Mati po chwili milczenia, Grzesiek podetknął mu pod nos swój telefon, a on kiwnął głową anemicznie. – Czemu nie… 

Patrzyłem na to towarzystwo wzajemnej adoracji z konsternacją. Ja już to pierdolę, jęknąłem w myślach, kiedy Kazik szastał ogniem z zapalniczki. Westchnąłem. 

- Poddaję się – zaśmiałem się, kapitulując. – Chodźmy. 



Albo miałem jakąś paranoję, albo byłem intensywnie oplotkowywany. Ja wiem, że w naszej budzie nie dzieje się nic ciekawego, ale czy naprawdę uczniowie tej mordowni nie mogli wcześniej zauważyć, że on jest dziwny? Szybko się oswoić i wrócić do swojego nudnego życia… Ja osobiście konkretnie miałem wyłożone na ludzi, z którymi się nie zadawałem i myślałem, że nie jestem jedyny. 

Więc czemu on ciągle tak zwracał na nas uwagę? 

- Cześć. 

- Cześć, Mati – westchnąłem, nie odwracając się w jego stronę. 

Pochylił się i spojrzał mi w oczy. Dostrzegłem w jego twarzy jakiś cień emocji, ale nie dość wyraźny, bym mógł go zidentyfikować. 

- Czym się martwisz? – zapytał, przysiadając się do mnie. 

Spojrzałem na niego i zacząłem się zastanawiać. „Tobą”. Zaprzątał mi głowę, był najbardziej niecodziennym, co mnie spotkało od dłuższego czasu. Hanka i reszta już do niego przywykli, ale mnie ciągle działał na nerwy, chociaż był już bardziej swój niż obcy i może nawet dawało się go lubić. 

- Niczym… - rzuciłem, wracając do kontemplacji dziewczyn trajkoczących gromadnie pod oknami szkoły. 

Znowu mnie zaskoczył. Złapał mnie za podbródek i spojrzał mi głęboko w oczy. Dopiero po chwili machnąłem głową, odtrącając jego rękę. Uśmiechnął się kącikami ust. 

- Kłamca. 

- Jestem raczej znudzony… - mruknąłem, przewracając oczami. 

- Głupek – rzucił. 

Wydawało mi się, czy on był… wkurzony? Spojrzałem na niego zaciekawiony. Odwrócił się ode mnie i wbił pusty wzrok w chodnik. 

- A tobie co znowu? – warknąłem. 

- Nic, nieważne… 

Zaśmiałem się. Konsekwencja godna pozazdroszczenia, kurwa. Mój śmiech zaraz się urwał. Chwila, moment, gościu… Normalnie patrzysz się na mnie jak w obraz modernistyczny, czy mi się wydaje, czy unikasz kontaktu wzrokowego? 

- Co ty tu jeszcze robisz? – zapytałem, obserwując go uważnie. – Twoja klasa już skończyła lekcje, nie? 

- Zapomniałem kluczy do domu – odpowiedział po chwili. 

- A starzy w pracy? – pokiwałem głową. – U mnie odwrotnie. Matka skończyła wcześniej i nie chce mi się wracać… 

- Mhm… 

Wydawało mi się, że mnie nie słucha. Wstałem i zarzuciłem plecak na ramie. Podniósł wzrok, ale nie spojrzał mi w oczy. 

- Chodźmy stąd, szkoda życia na gapienie się na tą budę. 

Podniósł się, kąciki ust uniosły mu się nieznacznie. Ruszyliśmy w stronę ulicy. 

- Co proponujesz? – zapytał beznamiętnym głosem. 

Zamyśliłem się. Spojrzałem na niego z ukosa, uśmiechając się przebiegle. Genialny pomysł… 

- Zobaczysz. 

Zerknął na mnie niepewnie. 

- Powiedz. 

Zaśmiałem się tylko. Bój się, chłopcze!



Tym oto szatańskim trikiem serialowym kończę część drugą, mojego jakże wiekopomnego (ekhem) dzieła. Miło by było jakby ktoś chciał wiedzieć, co się stanie dalej... No... To ja pójdę wypluwać z siebie więcej grafomanii. Buziaczki ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz